sobota, 6 marca 2010

Darmowe obiady czyli pomoc unijna.



Milton Friedman powiedział kiedyś:
Nie istnieje coś takiego jak darmowe obiady.
Samo to zdanie powinno wystarczyć na nagrodę Nobla. Ostatnimi czasy pojawiło się między Odrą a Bugiem zjawisko para-darmowych obiadów. Chodzi mianowicie o "darmowe" szkolenia różnych grup społecznych. Darmowość onych polega na tym że grupa miłośników pieniędzy wyszukuje działanie które podlega dofinansowaniu z funduszy unijnych. Skrzykuje się grupę organizującą dane szkolenie pisze projekt i wyciąga kasę. Na końcu tej zabawy organizuje się łapankę na kursanta. Efektem tych działań są kursy których realna wartość jest przeważnie 10 razy niższa niż środki na nie wydane. Gazety dzielnie rozpisują się o darmowych szkoleniach, a kasa jest szarpana aż furczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz