piątek, 23 grudnia 2011

To dziwne, pomyślał baranek.

Czegóż to się z tego internetu 
dowiedzieć nie można?

        Jakiś czas temu pisałem o neokolonializmie Starej Niuni, czyli o wysysaniu rodaków z kraju. Dziś przy okazji opublikowania wstępnych danych ze Spisu Powszechnego, ukazał się artykuł na Onecie opisujący skalę zjawiska. Ale największe emocje wywołał u mnie fragment tekstu:

– Po raz pierwszy widać skalę emigracji – tłumaczy prof. Janusz Witkowski, prezes GUS. – Jest gorzej, niż myślałam – ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Badaczka jest zaskoczona tempem emigracji na Zachód. - To gigantyczne uchodźstwo, największy ubytek demograficzny po II wojnie światowej – podkreśla.


Ich zdziwienie pchnęło mnie do napisania tego posta. Zjawiska które widać na co dzień dookoła nas i z których większość społeczeństwa zdaje sobie sprawę, z pozycji sutych synekur zauważane jest dopiero gdy wszystko się już wali. Rodzi się przy tej okazji pytanie:
Po co podatnik musi te "bractwo" utrzymywać?
Na wszelki wypadek wskażę kolejny problem którego nie dostrzegli ale zapewne za dwa lata, to już jak nic będą o tym deliberować.

Migracja młodzieży wewnątrz kraju.

Mieszkam w dosyć zdewastowanym przez rząd i samorząd fragmencie Euro-Kołchozu. Tu zjawisko emigracji  młodych ludzi, staje się coraz gwałtowniejsze. Wyjeżdżają wszyscy którzy mają nieco lepsze wykształcenie. Poznań, Wrocław, wciąga młodzież jak "Czarna dziura".  Żeby nie było, że znowu  za rok albo dwa, Prezes GUS wraz z Panią od Centrum Stosunków  dopadnie jakaś nie mniej światła myśl i odkryją intelektualne pustynie w zacofanych regionach kraju. W razie czego napisałem o tym, żeby ich znowu znienacka coś nie dopadło. Dobrze że nie jestem profesorem demografii. Zawsze można powiedzieć że skoro kołchoźnik rzucał kamieniami na szkołę, to nie powinien zabierać głosu.

Przydatne linki
Do artykułu z zadziwionym towarzystwem
Do posta którego "popełniłem" ponad rok temu

1 komentarz:

  1. Ależ migracja do większych miast trwa co najmniej od 10 lat :). Pochodzę z Podkarpacia, a wylądowałem na studiach we Wrocławiu. 80% moich koleżanek i kolegów z klasy nie wróciło w rodzinne strony po studiach. Teraz wprawdzie mógłbym wrócić z powrotem w rodzinne strony, bo mój zawód mogę wykonywać wszędzie, gdzie jest jest dostęp do telefonu i Internetu, ale wcale nie mam zamiaru, gdyż całe moje życie (znajomi i większość rodziny) jest na Dolnym Śląsku.

    OdpowiedzUsuń