dowiedzieć nie można?
Jakiś czas temu pisałem o neokolonializmie Starej Niuni, czyli o wysysaniu rodaków z kraju. Dziś przy okazji opublikowania wstępnych danych ze Spisu Powszechnego, ukazał się artykuł na Onecie opisujący skalę zjawiska. Ale największe emocje wywołał u mnie fragment tekstu:
– Po raz pierwszy widać skalę emigracji – tłumaczy prof. Janusz Witkowski, prezes GUS. – Jest gorzej, niż myślałam – ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Badaczka jest zaskoczona tempem emigracji na Zachód. - To gigantyczne uchodźstwo, największy ubytek demograficzny po II wojnie światowej – podkreśla.
Ich zdziwienie pchnęło mnie do napisania tego posta. Zjawiska które widać na co dzień dookoła nas i z których większość społeczeństwa zdaje sobie sprawę, z pozycji sutych synekur zauważane jest dopiero gdy wszystko się już wali. Rodzi się przy tej okazji pytanie:
Po co podatnik musi te "bractwo" utrzymywać?
Na wszelki wypadek wskażę kolejny problem którego nie dostrzegli ale zapewne za dwa lata, to już jak nic będą o tym deliberować.
Migracja młodzieży wewnątrz kraju.
Przydatne linki
Do artykułu z zadziwionym towarzystwem
Do posta którego "popełniłem" ponad rok temu
Ależ migracja do większych miast trwa co najmniej od 10 lat :). Pochodzę z Podkarpacia, a wylądowałem na studiach we Wrocławiu. 80% moich koleżanek i kolegów z klasy nie wróciło w rodzinne strony po studiach. Teraz wprawdzie mógłbym wrócić z powrotem w rodzinne strony, bo mój zawód mogę wykonywać wszędzie, gdzie jest jest dostęp do telefonu i Internetu, ale wcale nie mam zamiaru, gdyż całe moje życie (znajomi i większość rodziny) jest na Dolnym Śląsku.
OdpowiedzUsuń